Radio Wolna Europa zawsze było dla mnie symbolem. Nie tylko dlatego, że rozpoczęło nadawanie w 1951 roku (niedługo po przejęciu władzy przez komunistów) i po czesku ogłosiło, że jest „głosem wolnej Czechosłowacji…”. Stanowiło jeden z ważniejszych elementów, które przyczyniły się do systematycznego rozpadu komunistycznych reżimów w Europie. Przekazywało obiektywne informacje w czasach, kiedy w naszych krajach we wszystkich mediach podawano wyłącznie propagandę (gdyby nie liczyć paru dysydenckich samizdatów, do których dostęp mieli jedynie nieliczni). Radio, którego słuchało się za zamkniętymi drzwiami tak, żeby nikt się o tym nie dowiedział, było po prostu symbolem.
Radio powstało jako organizacja założona przez Kongres Stanów Zjednoczonych Ameryki, który finansował jego działalność. Cel funkcjonowania radia był wtedy jasny: szerzenie obiektywnych informacji w dyktatorskich reżimach. Kiedy w 2002 Kongres postanowił zakończyć finansowanie czeskiej redakcji, która właściwie pozostawała czechosłowacka, powiedziałem, że jest mi żal. Ale z drugiej strony uświadomiłem sobie, że jest to właściwie pozytywny sygnał dla nas – „Czechosłowaków”. Sytuacja polityczna, w oddzielnych już wówczas państwach – w Czechach i na Słowacji, spełnia standardy demokratycznego świata i dlatego Radio Wolna Europa nie jest nam potrzebne.
Jednak po tym, jak w ubiegłym tygodniu nagłośniono petycję w sprawie poparcia uznania Rusinów jako mniejszości etnicznej na Ukrainie, ze wszystkimi prawami jakie są z tym związane, wiele ukraińskich portali publikowało artykuły, w których, jak zawsze, pisało się nieprawdę i kłamstwa. Oczywiście, nie zapomniano o tym, aby wciąż powtarzać, że jesteśmy „ręką Moskwy”, że chcemy rozbicia Ukrainy itd. Nie od rzeczy jest stąd pytanie, czy którykolwiek z ukraińskich „obiektywnych” dziennikarzy czytał tekst petycji, która zawiera dokładnie zaprzeczenia tych sloganów, o które jesteśmy obwiniani? Ukrainie daleko do europejskich standardów, w tym również i ukraińskiej publicystyce prasowej, która jest po wielokroć bardziej propagandą niż dziennikarstwem. Dlatego wspomniane teksty nie „szarpały moich nerwów”. Bardziej smutne było to, że ukraińskiej dziennikarce udało się swoim artykułem niemal zniszczyć jeden z symboli prawdy.
Od 1953 roku oprócz Radia Wolna Europa zaczęło działalność Radio Swoboda, którego audycje były kierowane do narodów Związku Radzieckiego. Dodać należy, że Radio Swoboda do dziś ma swoją ukraińską redakcję. W tym miejscu wskazana byłaby autorefleksja Ukraińców: w jakim to reżimie żyją, jeśli amerykański Kongres dotąd finansuje tę rozgłośnię…? Ale to nie jest teraz istotne. Właśnie na portalu Radia Swoboda, w ukraińskiej sekcji, dwa dni po ukazaniu się petycji o uznanie Rusinów pojawił się artykuł Oksany Pelenśkoj zatytułowany: „Komu jest potrzebne uznanie karpacko–rusińskiej narodowej mniejszości przez Ukrainę”. Nawet w najczarniejszych wizjach nie przypuszczałem, że na portalu radia, które miało jasne zadanie – obiektywnie informować i przyczyniać się do budowy wolności w niedemokratycznych reżimach, ukaże się tekst, który paradoksalnie, wziąwszy pod uwagę nazwę rozgłośni, opowiada się za zniewoleniem i dyskryminacją. Z takimi odczuciami odbierałem kolejne stwierdzenia zamieszczone w artykule. Niestety, to, o czym nie śmiałbym nawet pomyśleć, okazało się twardą rzeczywistością.
Nie będę cytować wszystkich zarzutów, manipulacji i kłamstw, które dziennikarka przypisała Rusinom. To jedna i ta sama ,,melodia’’ osadzona, jak mi się zdaje, na jakimś ukraińskim kompleksie pochodzącym być może stąd, jak do Ukraińców odnoszą się, i historycznie odnosili się, Rosjanie, który Ukraińców w swojej frustracji pcha do tego, aby i oni naśladowali Rosjan, i w identyczny sposób traktowali „mniejszy naród”. Nie będę powtarzać tego, co w niedzielę na portalu lem.fm napisał już nasz redaktor naczelny Damian Trochanowski. Bardziej interesuje mnie wolność i Swoboda.
Petycja ma dziś swoje znaczenie. I nawet jeśli nie przybyłby pod nią ani jeden podpis, wśród Ukraińców wywołała poruszenie. Szok z czegoś, czego się nie spodziewali, tak jak ja nie spodziewałem się tego, co opublikowało Radio Swoboda.
Rusini zaprezentowali się jako zjednoczony naród, choć rozsiany po całym świecie, i zadeklarowali, że myślą o sobie poważnie. Nie będą w nieskończoność tylko tańczyć i śpiewać (co jeszcze Ukraina jest w stanie tolerować), jeśli będą tańczyć i śpiewać tak, jak im w Kijowie zagrają. Petycja pokazała, jak jest naprawdę z wolnością i swobodą na Ukrainie.
Z artykułów i tekstów jasno wynika, że Ukraińcy mają bardzo dziwną, niespotykaną i „własną” definicję wolności. Ma być jedynie wolnością dla nich samych, w ich mniemaniu mającą jedynie znaczenie w walce z Moskwą przeciw wszystkiemu co rosyjskie. Z takim wyobrażeniem myślą, że wkroczyli do świata zachodniej demokracji. Właściwie większych surrealistów od Ukraińców nie znam. Szkoda, że ten surrealizm nie przejawia się w sztukach pięknych, a jedynie w polityce i w stosunkach społecznych. Bolesne będzie przebudzenie ze snu, kiedy zrozumieją, że wolność albo jest, i to dla wszystkich, albo jej nie ma, i wtedy nie mogą swój reżim określać jako „swobodny” – wolnościowy. Z niedemokratycznym reżimem najlepiej niechże idą w kierunku Pjongjangu, a nie Brukseli.
Tekst na portalu Radia Swoboda ponownie pokazał, że ukraińska „żurnalistyka” zdobyła już i „Świętego Graala” wolnych mediów w postkomunistycznych krajach i potrafiła go utaplać w błocie i poplamić. Radio, które miałoby wspomagać wolność w świecie, w ukraińskiej redakcji wspiera niebezpieczny nacjonalizm i kłamstwa. Wspomaga i legitymizuje odbieranie ludzkich praw całemu jednemu narodowi. I nad tym panowie kongresmeni mieliby się w Waszyngtonie zastanowić. Nie sądzę, że chcieliby finansować właśnie taką działalność.
Wolność nie przyjdzie wraz z jakimkolwiek podpisem z Brukseli. Z podpisem Ukraina nawet się nigdzie nie ruszyła, chociaż chciałaby podążać ku Zachodowi. Wolność i ideały Zachodu przyjdą wtedy, kiedy będzie zdolna najpierw tę wolność dać sama sobie, swoim obywatelom. W przeciwnym razie bliżej jej do Sybiru niż do Brukseli. Tej samej wolności widocznie potrzebuje również ukraińska redakcja Radia Swoboda. Inaczej to radio stanie się jedynie karykaturą tego, czym niegdyś było.
Petro Medvid’
Preszów, Słowacja
Tekst został napisany jako komentarz z cyklu „Bileciki do kontroli” dla łemkowskiego Radia Ruskiej Bursy Lem.fm