Zapraszamy do lektury kolejnego wywiadu w ramach cyklu rozmów pt. „Łemkowski Ganek”. Rozmawialiśmy z Łukaszem Kocewiakiem, miłośnikiem Gór Wysokich.
Łukasz Kocewiak – himalaista i podróżnik. Organizator wypraw wysokogórskich w Himalaje, Pamir, Hindukusz, Andy. Na co dzień z pasją prowadzi popularnego bloga podróżniczego Kartka z Podróży. Wielokrotnie publikował na łamach magazynów o tematyce górskiej i podróżniczej. Zdobył takie szczyty jak Denali, Manaslu, Noszak czy Aconcagua. O tym ostatnim napisał książkę „Aconcagua. W cieniu Śnieżnego Strażnika”. Pasje do podróżowania, fotografii i gór łączą się w harmonijny sposób i pchają go konsekwentnie do realizowania coraz to ciekawszych projektów. Ceniony prelegent na festiwalach górskich i podróżniczych.
Jakub: Na początek chciałbym przypomnieć Twoją postać czytelnikom. Niespełna 2 lata temu miałeś okazję, jako prelegent, opowiadać o górskich wyprawach na LEMtravel – Łemkowskim Festiwalu Podróżniczym w Ruskiej Bursie, w Gorlicach. Mam nadzieję, że nadal miło wspominasz tamten czas. Co się u Ciebie zmieniło od maja 2018? W jakich masywach górskich zdążyłeś już się wpinać i jakie szczyty zdobyłeś?
Łukasz: Bardzo miło wspominam LEMtravel. Festiwal to wyjątkowa okazja, żeby spotkać ludzi z pasją do podróżowania. Ostatnie dwa lata były dla mnie dość wyjątkowe. Najpierw wybrałem się w podróż do Afganistanu, żeby samotnie wspiąć się na najwyższy szczyt tego kraju – Noszak. Następnego lata pojechałem zaś do Nepalu, aby spróbować swoje siły powyżej 8000 metrów. Udało mi się wejść solo na ósmą co do wysokości górę świata – Manaslu.
Jakub: Aconcagua, Denali, Noszak czy Manaslu, a wcześniej jeszcze tatrzańskie szczyty. Twoje doświadczenia brzmią imponująco. Gdzie znajduje się początek Twojej pasji do Gór Wysokich oraz górskich wędrówek? Ktoś Cię zaraził tą pasją, czy może zwyczajnie okazało się, że wspinaczka pod górę to jest to, co najbardziej lubisz?
Łukasz: Kiedy byłem brzdącem, tata zabrał mnie kolejką linową na Kasprowy Wierch. Porywisty wiatr, mnóstwo świeżego śniegu, a w oddali skute lodem szczyty Tatr Wysokich. „Co to za góra?” – spytałem i wyciągnąłem rączkę w kierunku wybitnego masywu o dwóch charakterystycznych wierzchołkach w kształcie wielbłądziego garbu. „To Świnica. Tam wchodzą tylko doświadczeni taternicy” – usłyszałem od taty. Dobrze pamiętam tę rozmowę. Od tego czasu wiele się zmieniło, bo na Świnicę wszedłem i latem, i zimą zarówno szlakiem turystycznym, jak i drogami wspinaczkowymi.
Jakub: Jak wyglądały Twoje przygotowania do wyprawy na Noszak w 2018 roku? Jak długo przed planowanym wyjściem na najwyższy szczyt Afganistanu musiałeś zacząć o tym myśleć i planować przygotowania?
Łukasz: Każda wyprawa wysokogórska wymaga odpowiedniego przygotowania. Składają się na to wielomiesięczny trening wytrzymałościowy, planowanie logistyczne, kompletowanie sprzętu, uzyskanie pozwoleń itp. W przypadku Noszaka wyjazd był bardziej wymagający, bo działałem w terenie bez infrastruktury turystycznej oraz w bliskim sąsiedztwie konfliktu zbrojnego między oddziałami talibów a armią afgańską. Nie wszystko dało się zaplanować, ale doświadczenie z poprzednich wypraw wysokogórskich oraz do Afganistanu pozwoliło mi osiągnąć sukces i wejść solo na Noszak.
Jakub: Bardzo ciekawi mnie, jak było tam na miejscu, w Korytarzu Wachańskim, w Afganistanie. Jak przyjęła Cię miejscowa ludność? Trudno było nawiązać jakąś nić porozumienia i komunikować się z nimi w najprostszych sprawach? Myślisz, że to, że wspinałeś się samotnie, a nie w zorganizowanej grupie, było Twoim atutem czy słabością?
Łukasz: Korytarz Wachański to wyjątkowe miejsce. Dolinę zamieszkują ismailiccy Wachowie oraz sunniccy Kirgizi. Słabo rozwinięta infrastruktura oraz trwający w sąsiednich dystryktach konflikt zbrojny dość skutecznie izolują ich od świata zewnętrznego. Miałem wrażenie, że czas się tam zatrzymał kilkadziesiąt lub nawet kilkaset lat temu. Chwile spędzone u boku pasterzy szczególnie utkwiły mi w pamięci, kiedy razem zbieraliśmy chrust na opał i dzieliliśmy się ostatnim kawałkiem chleba. Samotne podróżowanie po Badachszanie zmusiło mnie do nauczenia się podstawowych zwrotów w wachi, wtopić w otoczenie oraz poznać specyfikę miejsca, a solowa wspinaczka w górach dotrzeć do granic własnych możliwości. Wyprawa na Noszak pozwoliła mi wypełnić plecak podróżnika doświadczeniami, które zapamiętam do końca życia.
Jakub: I kluczowe pytanie zapewne – jak było na szczycie? Jak wyglądała sama wspinaczka, zwłaszcza w ostatnich jej etapach?
Łukasz: Wejście na szczyt było zwieńczeniem wielomiesięcznych przygotowań oraz złożonej akcji wysokogórskiej poprzedzonej długim procesem aklimatyzacji. Po wspinaczce na wysokości prawie 7000 metrów, przejściu ośnieżonego plateau oraz długiej wędrówce granią dotarłem do celu tuż przed zachodem słońca. Takiemu doświadczeniu towarzyszą skrajne emocje: radość – smutek, płacz – śmiech. Uczucie nie do opisania, które każdy powinien przeżyć sam.
Jakub: Trzeba tu wspomnieć o czymś przełomowym, co wydarzyło się dokładnie wtedy, gdy zdobywałeś Noszak. Oto właśnie byłeś niemal świadkiem pierwszego zdobycia najwyższej góry Afganistanu przez afgańską kobietę! Możesz trochę przybliżyć sprawę? Miałeś okazję spotkać tę grupę wspinających się kobiet? Jak to się stało, że dopiero w 2018 roku pierwsza Afganka zdobyła najwyższy szczyt swojej ojczyzny?
Łukasz: Kilka dni po mnie do bazy przybyła wyprawa afgańskich kobiet. Spotkaliśmy się jednak dopiero, kiedy zszedłem do bazy na odpoczynek po założeniu drugiego obozu na wysokości 6200 metrów. Jakie było moje zdziwienie, kiedy alpinistki zadomowiły się w mojej kuchni i przygotowywały właśnie wegański przysmak na bazie cieciorki. Podczas wspólnego posiłku dużo rozmawialiśmy o naszych wyprawach. Tym wejściem na Noszak chciały pokazać światu, że Afganki są w stanie osiągnąć naprawdę dużo, a ich wyczyn stanowi mały krok na drodze do zmian w strukturach społecznych w konserwatywnym Afganistanie. To, że afgańska kobieta po raz pierwszy weszła na Noszak dopiero kila lat temu, pokazuje tylko, jak daleka droga przed nimi.
Jakub: Rozmawiamy o Noszaku, ale w minionym roku zdobyłeś nie mniejszą górę, a mianowicie wyszedłeś na Manaslu w Himalajach. Ten ośmiotysięcznik, będący ósmą najwyższą górą świata, zdobyłeś solo i bez dodatkowego tlenu. Jak mógłbyś w skrócie opisać to wyzwanie – czy była to najtrudniejsza wspinaczka w Twojej karierze? Manaslu i same Himalaje zdają się być miejscem, w którym można otrzymać mnóstwo wsparcia, zarówno pod względem rozbudowanej infrastruktury, jak i od wielu innych wspinających się, których zapewne nie brakuje. Czy w związku z tym można powiedzieć, że było trochę łatwiej niż w Afganistanie, wychodząc na Noszak?
Łukasz: Charakterystyczna sylwetka Manaslu góruje ponad dolinami w północnej części dystryktu Lamjung. Nie sposób się nie zakochać. Góra stanowi nie lada wyzwanie nawet dla doświadczonych himalaistów, a to za sprawą kapryśnej pogody oraz posiekanego szczelinami lodowca. Wspinaczka na znacznych wysokościach jest tym bardziej niebezpieczna ze względu na obniżone ciśnienie powietrza. Niedobór tlenu może powodować szereg dysfunkcji psychofizycznych, a w skrajnym przypadku nawet śmierć. Mając jednak na uwadze pewne ułatwienia związane z dobrze rozwiniętą infrastrukturą turystyczną, muszę przyznać, że wejście na Noszak stanowiło większe wyzwanie.
Jakub: Odejdźmy może na chwilę od tematu Gór Wysokich, bo nie tylko po takich wędrujesz. Masz na swoim koncie wiele tatrzańskich szczytów i takie słynne miejsca jak Trolltunga w Górach Skandynawskich. Miałeś także okazję całkiem niedawno, kilka miesięcy temu, wędrować w Bieszczadach? Jaką trasę wtedy obrałeś? Wiadomym jest, że zdobywanie ośmiotysięcznika trudno porównać do wychodzenia na połoniny, ale może jest coś w tych polskich, „niższych” górach, czego nigdy nie znajdziemy w tych Wysokich? Czym Cię ujmują Bieszczady?
Łukasz: Bieszczady darzę szczególnym sentymentem. Zimowe wędrówki z paczką znajomych z liceum nadal rysują się mi przed oczami, jakby to zdarzyło się wczoraj. Będąc w okolicy, za każdym razem staram się wejść na Wielką Rawkę i spędzić choćby jedną noc w znajdującym się poniżej schronisku. Ten region zarówno w letniej, jak i zimowej odsłonie wygląda po prostu pięknie.
Jakub: Dziękuję serdecznie za rozmowę. Życzę wytrwałości i sił na kolejnych górskich wyprawach.
Łukasz: Dziękuję bardzo. Warto dodać, że wejście na Noszak czy też Manaslu było w ramach projektu „8 solo”. Jest to alternatywa do dawno przetartych szlaków jak Korona Ziemi lub Śnieżna Pantera. Mam nadzieję, że uda mi się „zarazić” pasjonatów gór koncepcją samotnego zdobywania szczytów i jednocześnie odwieść ich od wspierania komercjalizacji gór, co jest ostatnio promowane przez media mainstreamowe.
Facebook: www.facebook.com/kartkazpodrozy
Blog: www.kartkazpodrozy.pl
8 solo: www.8solo.pl
Zdjęcia autorstwa Łukasza Kocewiaka.