Zapraszamy do lektury kolejnego wywiadu w ramach cyklu rozmów pt. „Łemkowski Ganek”. Rozmawialiśmy z Agnieszką Łach-Stankowską, pilotką i przewodniczką beskidzką.
Agnieszka o sobie:
Mam na imię Aga, na co dzień siedzę przy komputerze, analizując różne geotechniczne dane terenowe, które docelowo składają się na rozmaite opracowania. Z zamiłowania natomiast jestem przewodniczką beskidzką i pilotką. Niezależnie od tego, gdzie podróżuję – co jest jednocześnie moją ogromną pasją – połowa mojego serca jest w Beskidzie Niskim. Uwielbiam tam wracać każdą porą roku.
Jakub: Ile jest kilometrów z Bochni do Krakowa? Jeśli chciałbym pojechać turystycznie do miasta, z którego pochodzisz, to jak zaplanowałabyś mój dzień tam?
Aga: Te dwa miasta łączy droga o długości zaledwie 38 kilometrów i bardzo łatwo jest poruszać się między nimi – kursują zarówno pociągi (z bocheńskiego dworca do centrum mamy ok. 15 minut spacerkiem), jak i często busy, które zatrzymują się w samym centrum. Bochnia kojarzona jest przede wszystkim z kopalnią soli, najstarszą w Polsce. To dzięki pokładom niezwykle cenionej dawniej soli (nie bez przyczyny powstało powiedzenie „słono za coś zapłacić”) Bochnia otrzymała prawa miejskie 4 lata przed Krakowem! Obecnie sól nie jest wydobywana, a kopalnia służy celom rekreacyjnym. Dlatego też, jeśli tylko masz czas, zapraszam do Bochni na dwa dni, gdyż kopalnia oferuje turystom możliwość przenocowania w grocie solnej będącej częścią dawnego wyrobiska. Samo zwiedzanie kopalni możesz zaplanować na kilka sposobów – przejść się trasą turystyczną lub ubrać kombinezon, kask i czołówkę i przecisnąć się nieco węższymi i mniej dostępnymi korytarzami. Naprawdę warto!
Ale miasto oferuje znacznie więcej! Polecam Ci odwiedzenie Muzeum Motyli Arthropoda znajdujące się na Plantach Salinarnych, wzdłuż których do dziś zachowało się sporo budynków pomocniczych dla dawnej kopalni. Idąc w stronę rynku, polecam zajrzeć na stary cmentarz komunalny z kwaterami z różnych okresów historycznych, bogatymi w perełki architektoniczne. Dodatkowo można odnaleźć tam groby osób związanych z górami, jak choćby księdza Walentego Gadowskiego uznawanego za osobę, która wyznakowała Orlą Perć.
Miłośników architektury zachęcam do zobaczenia tzw. Kociego Zamku, będącego projektem sławnego Teodora Talowskiego, a następnie udanie się obok fragmentu zachowanego zamku żupnego do Bazyliki Mniejszej Św. Mikołaja – perełki na terenie miasta. Znajduje się w niej m.in. kaplica św. Kingi, której polichromie, ołtarz, witraże i stalle projektował sam Jan Matejko. Przy remontowanym obecnie rynku znajduje się też pomnik króla Kazimierza Wielkiego, powstały tam również dzięki inicjatywie mistrza.
Podobnie jak Kraków, Bochnia nie posiada obecnie ratusza, ale warto zajrzeć do mieszczącego się przy wschodniej pierzei rynku Muzeum im. Stanisława Fischera, znajdującego się w budynku dawnego klasztoru oo. dominikanów.
To oczywiście tylko kilka przykładów i propozycji do odwiedzenia. Sama Bochnia i okolice mają dużo więcej do zaoferowania, zachęcam do odwiedzin! A 1. kwietnia (i to nie żart) na Plantach, nieopodal Muzeum Motyli uruchomiona zostanie stojąca już i czekająca na wiosnę tężnia solankowa!
Jakub: Jesteś pilotką wycieczek oraz przewodniczką beskidzką. Jest to dość popularne zajęcie, ale też wymagające wielkiej pasji od każdego tym się zajmującego. Jakie były Twoje początki? Co popchnęło Cię do tego, żeby zajmować się (przynajmniej częściowo) pilotażami i przewodnictwem? Opowiedz coś więcej, jak to się wszystko zaczęło.
Aga: Zajęcie się przewodnictwem (bo to było najpierw) i pilotażem nie było czymś, o czym marzyłam od zawsze. W pewnym momencie pojawiła się gdzieś z czeluści umysłu myśl, że skoro lubię podróżować, lubię chodzić po górach i lubię różnorodność „zasobów ludzkich”, a pieniążki na życie trzeba skądś mieć, to może by spróbować to jakoś połączyć. Tak zaczęła się moja przygoda z kursem na przewodnika beskidzkiego, który zrobiłam w Studenckim Kole Przewodników Górskich w Krakowie (niech Was nie zmyli nazwa – można się na niego zapisać na każdym pełnoletnim etapie swojego życia!). Już tydzień po zdaniu egzaminów poprowadziłam swoją pierwsza komercyjną wycieczkę – chyba naprawdę bardzo tego chciałam. A potem to już ruszyła fala, która – na szczęście – trwa do dziś. I tylko najbliższy sezon będzie nieco spokojniejszy, ale to dlatego, że chcę sobie dać czas na spokojne zdanie kolejnych egzaminów, jako że obecnie jestem na kursie przewodnika miejskiego po Krakowie.
Jakub: Ciekawe, smaczne wyjazdy to Twoja specjalność. Od dwóch lat współorganizujesz z Justyną Sekułą „Kulinarne Weekendy w Górach”. Z tego co się dowiedziałem, odbywają się one w lipcu i zabieracie grupę na Lubań. Skąd pomysł na wyjazd kulinarny? Na czym dokładnie polega taki weekend i czy może na niego pojechać każdy?
Aga: Są dwie rzeczy, które obie z Justyną kochamy – góry i jedzenie. Pewnego dnia, podczas jednej z wielu rozmów padło sławetne „a może by te dwie pasje połączyć?”. I ot, taki prozaiczny moment dał początek kiełkującej tradycji! W ramach naszych wyjść chciałyśmy jednocześnie rozreklamować bazy namiotowe, zaczynając od tych, które należą do Studenckiego Koła Przewodników Górskich, w którym same robiłyśmy kurs. To, że dwie minione edycje odbyły się na Lubaniu, było pewnym zrządzeniem losu, nie zamierzeniem, jakie sobie narzuciłyśmy. Sam wygląd takiego wyjścia jest bardzo prosty – każdy przygotowuje coś do jedzenia, podczas wędrówki przystajemy co czas jakiś (dość często z racji, że choćby w ubiegłym roku było kilkadziesiąt osób!) i kolejna osoba opowiada o tym, co przygotowała, po czym następuje degustacja. Wyjazd jest naprawdę pyszny!
Jakub: Czy w tym roku również możemy spodziewać się kolejnej, trzeciej edycji „Kulinarnego Weekendu w Górach”? Dalej to samo miejsce?
Aga: Mam nadzieję, że będziemy jak WOŚP – będziemy chodzić do końca życia i o jeden dzień dłużej! Pasja do gór i jedzenia nie mija, a uśmiech, jaki wywołuje na twarzy myśl o kolejnych poznanych osobach, które te zamiłowania podzielają, sprawiają, że już się nie mogę doczekać wakacji! Więcej szczegółów nie mogę, póki co, zdradzić.
Jakub: Chciałbym również, przy okazji naszej rozmowy, zapytać o to, jak to jest być pilotką wycieczek i przewodniczką beskidzką? Co jest najtrudniejsze w takiej pracy, a co daje największą radość i satysfakcję? Poleciłabyś taki zawód każdemu?
Aga: Praca pilota i/lub przewodnika to praca z ludźmi. A to zdecydowanie nie jest dla każdego. Ludzi zwyczajnie trzeba lubić – inaczej Twoja grupa nie spędzi fajnego czasu na wycieczce (i nie poleci Cię kolejnym osobom!), a i dla Ciebie będzie to męczarnia. Co do trudnych i radosnych momentów, to jest to indywidualna sprawa. Wyjazdy i wyjścia w góry opatrzone są wieloma zmiennymi, za każdym zakrętem czyhają nieoczekiwane sytuacje. Największą obawę rodzą zawsze potencjalne problemy zdrowotne uczestników. Wszystko inne, w ten czy inny sposób, można przewidzieć i odpowiednio zareagować. Przewodnicy, którzy mają uprawnienia państwowe, mają również obowiązek odbycia szkoleń z pierwszej pomocy, dlatego (abstrahując od rzetelnego przygotowania i zdobytej wiedzy) polecam każdemu korzystanie z usług takich osób – bezpieczeństwo jest zawsze najważniejsze! Ogromną radość i ciepło rozlewające się w sercu daje zadowolenie uczestników wycieczki, ale też różne rozmowy prowadzone „w trasie”. Bardzo wryła mi się w pamięć wycieczka emerytów z Poznania, od których energii i radości z życia uczyć mógłby się niejeden człowiek. Była wśród nich na przykład 80-letnia Pani, która od 15 lat umiała zrobić szpagat! Śmiała się, że wnuczek przyprowadza do niej swoich kolegów, żeby zobaczyli, jaką ma fajną babcię! Takie historie bardzo mnie rozczulają, a to tylko jeden przykład z jednej tylko wycieczki. Dla mnie to jest ogromna moc spotykania się ze sporą liczbą zupełnie różnych osób, od których można – jeśli się na to otworzymy – czerpać sporo dla siebie samego.
Jakub: Miałaś może okazję przewodniczyć grupie w Beskidzie Niskim? Aby dać trochę inspiracji czytelnikom, możesz zdradzić, jakimi trasami wędrują grupy turystyczne przez Beskid Niski? Czy jest to popularny kierunek wśród grup zorganizowanych, czy jeszcze raczej nie?
Aga: Myślę, że większość grup komercyjnych kojarzy Beskid Niski jako przestrzeń znajdującą się po drodze w Bieszczady. Są tego zarówno minusy, jak i plusy. Jestem ogromnym miłośnikiem tej grupy górskiej i często walczy ze mną chęć przekazania ludziom wielowątkowości i piękna tego regionu z chęcią do zachowania go w obecnym, jeszcze nie skomercjalizowanym, kształcie. Osobiście prowadziłam komercyjną wycieczkę pieszą po Beskidzie Niskim tylko raz i to dlatego, że miałam wolną rękę w wybraniu trasy. Zwiedziliśmy wtedy cerkiew w Owczarach i przeszliśmy w stronę Przełęczy Małastowskiej, odwiedzając jedyne schronisko PTTK w tej grupie górskiej.
Jakub: Pozostając w temacie Beskidu Niskiego, podaj trzy słowa, z jakimi Ci się kojarzy ten region.
Aga: Jesteś okrutnym człowiekiem, każąc mi wybrać tylko trzy słowa! Ale jeśli muszę się aż tak ograniczyć, to wybrałabym: wyciszenie, historia, przestrzeń.
Jakub: Zbliżamy się powoli do końca naszej rozmowy. Możesz zdradzić nam swoje ulubione miejsce w Beskidach? Gdzie najlepiej Ci się wędruje? W jakim miejscu odpoczywasz najpełniej i czujesz, że jesteś „na swoim”? I dlaczego akurat tam?
Aga: Oczywiście, że nie zdradzę! Takie miejsca chce się zostawić tylko dla siebie! Mogę jedynie powiedzieć, że jeśli wędrujemy bardzo dużo po Beskidach z wycieczkami, to podczas prywatnych przejść szuka się mniej udeptanych ścieżek, często znajdujących się nieco poza szlakami (takie spacery polecam tylko osobom bardzo dobrze znającym topografię lub poruszającym się z przewodnikiem!). Dawniej bardzo szybko pokonywałam duże dystanse, „zaliczałam” kolejne szlaki i miejsca. Teraz liczy się dla mnie przede wszystkim chwila wytchnienia od własnego, dość szybkiego, trybu życia (który uwielbiam!), obcowanie z naturą i ludźmi (bądź samą sobą i własnymi myślami), odnajdywanie mniej oczywistych miejsc w górach. A przez to wszystko i samej siebie.
Jakub: Dziękuję Ci serdecznie za rozmowę i życzę tym samym tylko grzecznych grup turystycznych oraz prostych ścieżek w Beskidach. Do zobaczenia na szlaku!
Aga: Nie mogę narzekać na prowadzone do tej pory wycieczki, wszystkie były pod różnymi względami wspaniałe! Niemniej dziękuję, oby tak było zawsze. Do zobaczenia!
Agnieszka Łach-Stankowska Pilot wycieczek i Przewodnik Beskidzki
mail: agnieszka.m.lach@gmail.com