Człowiek niezmiernie inteligentny, niesłychanie oczytany, z nadzwyczaj rozległą wiedzą, o szerokich horyzontach myślowych, wysoce uczciwy, lojalny i przede wszystkim prawdziwy. We wszystkim, co robił, a zwłaszcza dla najważniejszej dla niego sprawy – dla Łemków.
Takich ludzi już nie ma. Taki właśnie byłeś, Bogdanie. Byłeś nam najdroższym przyjacielem, naszym przewodnikiem, mentorem, opiekunem. I nie mogę pisać, bo łzy ciągle mi przeszkadzają. Nie da się wystukać na klawiaturze „żegnaj Bogdanie”, nie da się wypowiedzieć na głos tych słów. I nie zrobię tego, nie pożegnam się, bo Twoja spuścizna i praca będą wciąż żywe i obecne. Wciąż będziesz z nami. Zawsze.
Najpierw zaczęłam pisać po polsku. Potem stwierdziłam, że nie zostawiłbyś na mnie suchej nitki za to. Zaczęłam więc przepisywać moje słowa na język łemkowski. I choć jest to dla mnie zupełnie nienaturalne – zwracać się do Ciebie po polsku – to jednak wracam do początkowego zamiaru. Niech przeczyta o Tobie, kto tylko może, bo, i stwierdzam to z ogromnym bólem, cyrylicą pewnie trafiłabym do zbyt małego grona. A nie zasłużyłeś na to. To jest nasza niekończąca się walka, która odbywała się i przy Twoim wielkim udziale, żeby nasz naród umiał i chciał czytać po swojemu… Będziemy walczyć o to dalej. Nic się nie martw. Sam nas przecież wychowałeś. Ale tych kilka słów zostawię jednak w języku większości, a i tak będzie to ciągle za małe grono, żeby docenić wszystko to, co zrobiłeś.
Nie dalej jak wczoraj, kilka, kilkanaście godzin przed tym jak dostałam wiadomość o Twojej śmierci, przeglądałam bursianą korespondencję ostatnich lat w poszukiwaniu jakiegoś dokumentu. Nie mogłam wyjść ze zdumienia, bo choć wiedziałam, że tak było, to wróciło to wczoraj do mnie ze zdwojoną siłą. Wśród tej korespondencji było tyle plugawych ataków na Ciebie, na Twoją ukochaną Bursę, na nasze radio, że normalnemu człowiekowi odechciałoby się wszystkiego. Nie Tobie. To przecież oczywiste – nie byłeś zwyczajnym człowiekiem. Nie wiem, skąd czerpałeś siły, żeby się temu nie dać, żeby dalej robić swoje. To nam właśnie ciągle powtarzałeś, kiedy podłe, oszczercze i kłamliwe donosy nie przestawały przychodzić – робме своє. Robiliśmy, robimy i będziemy. Tak nas wychowałeś.
To Ty stworzyłeś naszą bursiano-radiową rodzinę. I jestem przekonana, że tej więzi, którą mamy, cała nasza fajta, wszyscy nam szczerze zazdroszczą. A to dzięki Tobie, Twojej otwartości umysłu, Twojej serdeczności, dobremu słowu. Byłeś niesamowicie wnikliwym obserwatorem, znałeś nasze dobre i złe strony i potrafiłeś nas zawsze trzymać razem, nawet wtedy, gdy mieliśmy chwile zwątpienia, swoje humory. Zazdrość to bardzo złe uczucie, a nam zazdroszczą. Zazdroszczą tego, czego dokonałeś.
Byłeś wizjonerem w swoich wszystkich działaniach. Zawsze patrzyłeś perspektywicznie, długofalowo i wielowymiarowo. Potrafiłeś nas przekonać do wielu z pozoru niemożliwych do zrealizowania projektów. Flagowym jest nasze łemkowskie radio i portal informacyjny LEM.fm. Dla wielu przekleństwo, bo potrafimy z naszym słowem, z NASZYM, dotrzeć do tak wielu. I trafiamy i wiemy, że przez radio, portal ludzie wracają do łemkowskiej tożsamości, uczą się języka, poznają historię. Dzięki Tobie możemy siebie i ich edukować i wychowywać na łemkowskich patriotów. Nigdy nie dorównamy Tobie. Ty jeden wiesz, jak wiele poświęciłeś w imię ideałów, my możemy się tylko domyślać. To jak bardzo walczyłeś o Łemków, gdzie tylko się dało, na każdym szczeblu, nie zważając na nic, to pokazuje, jak niedoścignionym wzorem jesteś.
Byłeś w każdym miejscu, gdzie działo się coś ważnego dla historii Rusinów. Sam tę historię tworzyłeś. Wszędzie miałeś przyjaciół, w różnych naukowych i nienaukowych środowiskach w Polsce, wśród Rusinów po całym świecie. Znali Cię i w Serbii, i w Chorwacji, i na Ukrainie i w wielkiej Ameryce, ale w szczególności znali Cię po drugiej stronie Karpat, na Słowacji, za którą z wzajemnością przepadałeś. Wśród tamtych Rusinów byłeś prawdziwym celebrytą, ale też oni prawdziwie doceniali Twoją pracę dla naszej sprawy. Nie bez przyczyny zostałeś w pierwszym roku od ustanowienia odznaczenia im. Adolfa Dobrzańskiego za zasługi na rzecz rusińskiego ruchu uhonorowany tymże medalem. Teraz wiemy, że w ostatnim momencie go odebrałeś. To było w lutym tego roku, a już od początku marca żyliśmy pogrążeni w wielkiej trosce, kiedy nagle trafiłeś do szpitala. I do końca głęboko wierzyliśmy, że do nas wrócisz. Tyle spraw zostawiłeś otwartych. Tak wiele jeszcze planowałeś. Nie wiem i nie chcę wiedzieć, co to za plan, żebyś nie mógł tego dokończyć. Będziemy jakoś próbować. W końcu sam nas wychowałeś.
Ostatni raz widzieliśmy się Bursie pod koniec lutego. Obowiązki przewodniczącego Stowarzyszenia „Ruska Bursa” Cię wtedy sprowadziły. Ale do Twojej ukochanej Bursy zawsze lubiłeś przyjeżdżać, bez względu na powód. Walczyłeś też o nią od samego początku. I udało się. Jesteśmy na swoim. To zawsze pozostanie Twoją zasługą. Twoim dziełem.
Obiecałeś, że nigdy mi tego nie zrobisz. Wiesz czego. A jednak oficjalnie przejęłam Twoje obowiązki. Zrobiłam to tylko dlatego, że byłam przekonana o tymczasowości tej funkcji, aż wrócisz i spokojnie będziesz dalej nami zarządzał, robił politykę, dużą i małą, że będziemy się spotykać, rozmawiać, z pasją kłócić, tak samo jak śmiać, słuchać Twoich nowych strategii, pomysłów, koncepcji, słuchać Twojego niekończącego się perorowania… ale już za tym tęsknię. Kto nam teraz powie, jak i którędy mamy iść, żeby przetrwać? Nie ma już takich umysłów. Nie ma Ciebie.
To, że Cię nie ma, jest niepowetowaną stratą dla całego rusińskiego świata, a przede wszystkim tego tutaj, wśród Łemków na zachodzie Polski i na Łemkowynie. Aż teraz przejrzą wszyscy na oczy i przekonają się, ile robiłeś dla nich, dla nas, dla wielu. Tylko teraz jest już za późno, żeby spojrzeć Ci w oczy i podziękować.
Na szczęście w naszej fajcie nigdy nie było żadnej zawiści i zazdrości względem siebie. Był za to wzajemny szacunek i wdzięczność za wspólne działania i wspólne bycie. Był i jest. Tak samo jak Ty. Byłeś, ale na zawsze zostaniesz z nami.
Twoja najlepsza…