Cerkiewny rok kalendarzowy zaczyna się we wrześniu. Jesienią w wielu miejscowościach na Łemkowynie odbywają się kiermesze (кєрмешы), czyli odpusty. Dzień patrona cerkwi był dawniej obchodzony bardzo uroczyście. Po świątecznej mszy wszyscy mieszkańcy schodzili się odpustowe przyjęcia, zapraszano sąsiadów, rodzinę i znajomych. Jesień była ku temu sprzyjającym czasem, dlatego, że obfitowała w plony i nie było problemu z niedostatkiem jedzenia, jak to czasem bywało na wiosnę.
Ostatni odpust odbywał się na św. Michała, 21 listopada, i już tydzień później zaczynał się post nazywany Fylypiwkom (Филипівком). W tym czasie rezygnowano z mięsa i nabiału, zaprzestawano śpiewania ludowych piosenek, zastępując je kolędami.
Do Wigilii – Welyi (Велиі) albo inaczej Swiatoho Weczera (Святого Вечера), obchodzonej 6 stycznia (według kalendarza juliańskiego), przygotowywano się już kilka dni wcześniej. Dbano o to, żeby odpowiednio wcześniej przygotować drewno potrzebne do gotowania wigilijnych potraw oraz na wszystkie świąteczne dni. W niektórych miejscowościach w tym przedświątecznym czasie owijano słomą drzewa owocowe w sadach, co miało zapewnić urodzaj na następny rok. Do czasów międzywojnia nie było na łemkowskich wsiach zwyczaju ubierania choinki. Dopiero po pierwszej światowej wojnie zaczęły się one pojawiać. Mocowało się je do sufitu i ozdabiało jabłkami, pieczywem i słomiano-papierowymi łańcuchami. W dzień Wigilii obowiązywał ścisły post. Dorośli najczęściej przez cały dzień nic nie jedli. Na wieczerzę gospodyni przygotowywała zazwyczaj dwanaście postnych dań, do których należały: czosnek z solą, jabłko z miodem, ryba, grzyby, groch, fasola, kieselycia (кєселиця), bobalki (бобалькы), pierogi z kapustą i grzybami, z suszoną śliwką, kapusta i jucha (юха), czyli kompot z suszu. Ze względu na ścisły post, gospodyni nie wolno było próbować gotowanych potraw i był to swojego rodzaju test dla niej, czy jest dobrą kucharką.
Przed tym jak zasiadano do stołu cała rodzina szła do studni, potoka albo rzeki, żeby umyć się w zimnej wodzie, która miała zapewnić wszystkim zdrowie w nadchodzącym roku. Gospodarz szedł do obory, aby tam podzielić się chlebem i solą ze zwierzętami. Wracając, wnosił do izby snop zboża, który stawiano w kącie, i który kiedyś zastępował choinkę, wnosił również siano i słomę, którymi wyścielano ławki i kładziono pod obrusem i pod stołem. Wchodząc, gospodarz głośno pozdrawiał wszystkich domowników, życząc im pomocy Bożej i szczęścia w nadchodzącym roku. Pod stół oprócz siana dawano też narzędzia stolarskie, związane ze św. Józefem oraz metalowe narzędzia, na których trzymano nogi wierząc, że będzie się krzepkim, silnym i zdrowym jak żelazo. Kiedy na niebie ukazała się pierwsza gwiazda, zapalano na stole świeczkę i zaczynano wieczerzę od wspólnej modlitwy. Na początku gospodarz łamał chleb i dzielił się nim z resztą rodziny. W późniejszych czasach chleb zastąpiła prosfora – rodzaj maleńkiego chlebka otrzymywanego w cerkwi.
Wszyscy jedli z jednej miski. Z każdej potrawy gazda odbierał do wiadra po trzy łyżki dla bydląt. Każdy domownik miał swoją łyżkę i trzeba było pilnować, żeby przez całą wieczerzę nie wypuścić jej z rąk, bo gdyby tak się stało, to wróżyło, że będzie się głodnym w następnym roku. Nie dojadano też potraw do końca, aby jedzenia było pod dostatkiem i zawsze coś zostawało w misce. Jedząc kapustę krzywiono się i narzekano jaka ona niedobra, żeby nie jadły jej latem gąsienice. Po wieczerzy gaszono świeczkę i pilnie obserwowano, w którą stronę pójdzie dym. Jeżeli szedł prosto do góry, była to dobra wróżba, jeżeli do pieca – to oznaczało, że w nadchodzącym roku ktoś umrze. Starsze panny rozkładały na podłodze bobalki i wołały kota. Czyją kluskę zjadł jako pierwszą, ta miała pierwsza wyjść za mąż. Pastuchowie kręcili z siana powrósła i związywali nimi wszystkie łyżki, aby rodzina trzymała się razem, a zwierzęta latem nie rozbiegały się po polach. Po wieczerzy śpiewano bożonarodzeniowy tropar i kolędy. Od tego czasu po wsi zaczynali chodzić kolędnicy z gwiazdą i turoniem. Kolędowali aż do tzw. Jordanu, czyli do święta Chrztu Pańskiego, obchodzonego 19 stycznia.
Przed północą, w wigilię Bożego Narodzenia, udawano się do cerkwi na uroczyste nabożeństwo. Do cerkwi obowiązkowo szło się też przez kolejne świąteczne dni. W pierwszy dzień świąt do miski, w której się myto, wsypywano drobne pieniądze, które potem dawano jako ofiarę. Miało to zwiastować zdrowie oraz pomyślność. Drugiego dnia robiono tzw. wymitky (выміткы) – zamiatano siano i słomę z pod stołu, ławek i z pod obrusa.
Dzień przed Nowym Rokiem organizowano zabawy nazywane Małankami. Nie witano jakoś szczególnie Nowego Roku o północy. Rano udawano się do cerkwi na mszę i goszczono się po domach, bo był to czas tzw. miasnyc (мясниц), czyli karnawału. Najlepszą wróżbą tego dnia było, kiedy jako pierwszy gość w Nowym Roku zawitał do domu mężczyzna. To wróżyło szczęście, dostatek i pomyślność.
Kolejnym świętem był Jordan, czyli święto Chrztu Pańskiego. Dzień przed świętem organizowano druga wigilię, tzw. Szczodry Wieczór (Szczedryj Weczer/ Щедрый Вечер). Wieczerza była taka sama jak na Wigilię Bożego Narodzenia, choć może trochę mniej uroczysta. Po wigilii po wsi chodzili szczodracy (szczedraky/ щедракы) i kolędowali. Rozdawali gospodarzom leszczynowe pręty, z których robiono krzyżyk i zawieszano nad drzwiami obory, bądź, taki patyk używano przy pierwszym wypędzaniu bydła na wypas.
Do czasu Wielkiego Postu organizowano zabawy i bardzo często wesela, gdyż była ku temu dogodna pora ze względu na mniejszą ilość pracy. Karnawał kończył się Welykym Puszczaniom (Великым Пущаньом). Przed Wielkim Postem czyszczono popiołem dokładnie wszystkie naczynia, łyżki i garnki, żeby nie został na nich żaden ślad po mięsie lub nabiale. Postu przestrzegano bardzo skrupulatnie.
Przygotowania do Wielkanocy zaczynały się w Wielkim Tygodniu. Od czwartku uczestniczono w nabożeństwach, w czasie których czytano fragmenty Ewangelii przedstawiające mękę Pana Jezusa. W Wieli Piątek w cerkwiach zakładano grób Jezusa Chrystusa. Od tego czasu, aż do niedzieli nie używano dzwonów.
W tym czasie pieczono też paski (паскы), to rodzaj dużego chleba pieczonego z razowej mąki. Wypiek pasek był swego rodzaju konkurencją – która gospodyni upiecze większą i piękniejszą paskę. Dochodziło nawet do takich sytuacji, że trzeba było częściowo rozbierać piec, żeby wyciągnąć wyrośniętą paskę. Gospodynie i dziewczęta farbowały jajka przy pomocy naturalnych barwników. W sobotę przygotowywano koszyk do święcenia, w którym oprócz jajek, można było znaleźć też masło, ser, sól, chrzan, kiełbasę, boczek i szynkę. Koszyk ozdabiano barwinkiem, a na wierzch dawano obrane jajko.
W nocy z Wielkiej Soboty na niedzielę wielkanocną odprawiano bardzo uroczyste nabożeństwa i od tego czasu ludzie pozdrawiali się już słowami: Chrystus Zmartwychwstał (Chrystos Woskres/ Христос Воскрес), odpowiedź brzmi: Zaiste Zmartwychwstał (Woistynno Woskres/ Воістинно Воскрес). Kosze z pokarmem i paski, które przynoszono w płachcie, święcono na zewnątrz, po mszy. Każdy spieszył się następnie do domu, bo uważano, że kto pierwszy wróci, ten potem będzie pierwszy z pracą w polu i obejściu. Po powrocie gospodarz trzykrotnie obchodził dom, niosąc w ręku poświęcony koszyk. Rano zasiadano wspólnie do świątecznego śniadania, które zaczynano od podzielenia się obranym jajkiem z koszyka. W okresie świątecznym nie gotowano żadnych potraw. Jedzono tylko to, co znajdowało się w koszyku i to, co przygotowano wcześniej. Ostatniego dnia świąt młodzież polewała się wodą. Od oblania można było wykupić się pisanką.
Na tzw. Zielone Święta, Rusala – Święto Pięćdziesiątnicy, majono domy gałązkami brzozy lub lipy. W niektórych miejscowościach organizowano zabawy na wolnym powietrzu. Do tańca przygrywała kapela i bawiono się wspólnie do wieczora.
Ze względu na post poprzedzający święto Piotra i Pawła, przed św. Janem nie organizowano zabaw, ale na polach rozpalano sobitky (собіткы), czyli wielkie ogniska, przy których organizowano przeróżne zabawy. Pastuchowie w ten dzień zaganiali bydło do wsi albo zamykali w kołybach – letnich prowizorycznych stajniach.
Do dni wyjątkowo świątecznych należy zaliczyć też chrzciny i wesela. Z obawy przed przedwczesną śmiercią noworodka, dawniej bardzo wcześnie chrzczono dzieci. Za rodziców chrzestnych proszono kilka, nawet kilkanaście rodziców chrzestnych. Wybierano ich spośród rodziny i sąsiadów. Po chrzcie w cerkwi zapraszano wszystkich na gościnę do domu. Śpiewano różne piosenki i przyśpiewki.
Najodpowiedniejszym czasem na wesela uważano okres między Bożym Narodzeniem a Wielkim Postem. Kiedyś o wyborze żony czy męża decydowali rodzice. Nawet jeżeli młodzi mieli się ku sobie, to i tak wszystko zależało od tego, czy rodzice obojga wyrażą zgodę na ślub.
Kiedy rodzice syna postanowili go ożenić, zapraszali kogoś starszego z rodziny, żeby pełnił funkcję swata. Musiała to być osoba wygadana, zapobiegliwa, która potrafiła załatwić wiele spraw. Swatów mogło być kilku. W umówioną sobotę, przyszły pan młody razem ze swatem i ojcem udawali się do domu młodej. Matka błogosławiła syna na drogę. Rodzice młodych najczęściej znali się już wcześniej. Główny swat witał się z domownikami i mówił, że całą drużyną przyszli coś potargować w celu kupna, najlepiej jakąś młodą jałówkę. Rodzina przyszłej panny młodej zapraszała gości do suto zastawionego stołu. Po jakimś czasie padało pytanie, czy dziewczyna chce zostać żoną danego chłopca. Dziewczyna odpowiadała twierdząco lub, jeżeli nie była temu rada, to odpowiadała wymijająco, iż jest zgodna z wolą rodziców. Po tym oświadczeniu dogadywano się, co do przyszłości młodych, a też co do posagu, jaki dziewczyna wniesie do majątku męża.
Wesele wyznaczano na 4-5 tygodni po zaręczynach. Odbywało się ono zawsze w domu panny młodej i trwało dwa, trzy dni. Dzień przed weselem organizowano w domach wieczór kawalerski i panieński. Na wieczorze kawalerskim grała muzyka i zapraszano wszystkich gości od strony młodego. Wieczór panieński był bez muzyki, pleciono na nim wianki z barwinku i robiono kokardki dla gości. Rankiem pan młody razem ze swoją weselną drużyną wybierał się do pani młodej. Przed drogą był błogosławiony przez rodziców. Przez jakiś czas dobijano się do drzwi młodej, różnymi przyśpiewkami proszono, aby wyszła, druhny i drużbowie dobierali się w pary. W domu panny młodej też następowały błogosławiny, po czym cały weselny orszak udawał się do cerkwi, gdzie zawierano małżeństwo – winczano się (вінчаня). Po ślubie, a przed wejściem do domu, mamy młodych witały ich chlebem i solą. Potem jedzono obiad i następowała zabawa przy muzyce, przerywana śpiewami. Odśpiewywano niezliczoną ilość przyśpiewek weselnych, odpowiednich do różnych sytuacji. O północy swaszki wyprowadzały młodą do komory i tam ją czepiły, wszyscy goście tańczyli z panną młodą tzw. pastyroczkę (пастырочкa). Ostatnim etapem wesela były przewoziny młodej do domu męża.
Zachęcam do pogłębiania tematu i szerszego poznawania piękna łemkowskiej kultury, ponieważ przedstawione powyżej skrótowo obyczaje i tradycje, to tylko mały fragment bogatej łemkowskiej obrzędowości.
Więcej artykułów z cyklu Łemkowie są… pojawia się tu.