Zapraszamy do lektury kolejnego wywiadu w ramach cyklu rozmów pt. „Łemkowski Ganek”. Rozmawialiśmy z Konradem Rogozińskim, fotografem i dyrektorem projektu „Odkryj Beskid Sądecki”.
Konrad Rogoziński – muszynianin, mieszkający obecnie w Krynicy-Zdroju, dyrektor projektu promującego Beskid Sądecki pod nazwą „Odkryj Beskid Sądecki”, redaktor naczelny magazynu pod tą sama nazwą. Przedsiębiorca, fotograf, podróżnik. Jego hobby to tworzenie, głównie projektowanie graficzne i fotografia. Wędrówki górskie oraz dalsze podróże to elementy, bez których nie wyobraża sobie życia. Stawia na samorozwój i aktywny styl życia.
Jakub: Pochodzisz z Muszyny, miasteczka położonego w sercu Beskidu Sądeckiego. Jak miałbyś wymienić jedną rzecz, za którą kochasz swój rodzinny region, to co by to było?
Konrad: Sprowadzenie mojej małej ojczyzny do jednego elementu jest trudną sztuką. Ale jak już, to na pewno góry. Nie wyobrażam sobie życia na płaskim, nudnym terenie.
Jakub: Jak można dowiedzieć się z Internetu, zawodowo zajmujesz się m.in. fotografią. Okazuje się, że najbardziej lubisz fotografować okolice Muszyny, Krynicy, jak również pozostały obszar Beskidu Sądeckiego. Dlaczego zdecydowałeś zajmować się fotografią? Jakie były początki tej pasji? Ktoś Cię zachęcił do tego czy sam odkryłeś, że to jest to, co chciałbyś robić w życiu?
Konrad: Tak po prawdzie zaczęło się od innych sztuk wizualnych. W czasach późnej podstawówki i liceum, czyli dobre pół życia temu, intensywnie zajmowałem się rysunkiem oraz malowaniem – głównie graffiti. Zacząłem dokumentować swoje dokonania prostymi, tanimi aparatami. Były to już aparaty cyfrowe, ale o bardzo słabych parametrach. Z czasem chciałem poprawić jakość tych dokumentalnych zdjęć, wychodząc z założenia, że aby to osiągnąć, muszę kupić choć nieco lepszy aparat. Robiąc analizę rynku pod tym kątem w bardzo skromnym wtedy świecie Internetu (2005 r.) oraz w czasopismach branżowych, raz po raz zaczęło mnie to wciągać, a oglądane fotografie innych autorów dały do myślenia nad tą formą sztuki. Spodobała mi się ta forma kreowania rzeczywistości i postanowiłem zakupić kompaktowy aparat, ale już na tyle świadomie, że wymogiem było, by miał tryb manualny. W tej kwestii jestem więc raczej samoukiem i sam się zmotywowałem do tego działania.
https://www.facebook.com/odkryjbeskid/photos/a.1230178080460253/1734261183385271/?type=3&theater
Jakub: Czy fotografować może każdy? Obserwując dzisiejsze trendy, okazuje się, że tak. Coraz częściej aparaty w smartfonach dorównują parametrami technicznymi niektórym profesjonalnym lustrzankom. Ponadto mamy dzisiaj Instagram, który, zdaje się, wyjątkowo zbanalizował (ale też i spopularyzował) ideę fotografowania dosłownie wszystkiego. Jak się dzisiaj w tym odnajdujesz? Czy zawodowy fotograf ma jeszcze czym konkurować z amatorami robiącymi zdjęcia ze smartfona?
Konrad: Potwierdzając odpowiedź, którą podałeś już sobie na pytanie – tak, dokładnie tak jest. Chcąc nie chcąc, w takiej czy innej formie wszyscy staliśmy się fotografami, mając w kieszeni coraz potężniejsze sprzęty do fotografowania z dużo lepszymi procesorami obrazu niż niejedna profesjonalna lustrzanka. W wielu dziedzinach fotografii możemy zaobserwować totalne przewartościowanie. Choćby w dokumencie i reportażu. Mamy spory luksus w postaci posiadania małego urządzenia, które mamy zawsze przy sobie i nie musimy taszczyć ze sobą całej torby sprzętu. Oczywiście nie możemy zestawić w jednym szeregu profesjonalnego sprzętu z dobrym teleobiektywem razem z aparatem w telefonie z marnym zoomem. Jednak tu chodzi o zasadę. O to, że w większości przypadków ten sprzęt jest z nami praktycznie cały czas. A przecież nawet zawodowcy nie noszą ze sobą profesjonalnego sprzętu fotograficznego non stop.
Dodatkowo, media społecznościowe w równie wielkim stopniu wpłynęły na świat fotografii, a co więcej – relacji ludzkich. W obecnej chwili te dwa światy się przeniknęły, robimy zdjęcia wszystkiemu i wszędzie. Dawniej było nie do pomyślenia, by dużym aparatem robić zdjęcia np. talerza z potrawą, którą za chwilę spożyjemy, albo setnego zdjęcia z ujęciem nóg od pasa w dół (tzw. „parówek”) z tłem w postaci plaży bądź gór, bo i po co? Nie wchodząc w sam temat poziomu tych zdjęć i ich sensowności, obecnie ma to zupełnie inną płaszczyznę funkcjonalną – jest naszym sposobem na komunikowanie się ze światem. Z całym światem w czasie rzeczywistym. Robisz zdjęcie talerza z oscypkiem o godzinie 10 rano, wrzucasz na Instagram, a w tym samym czasie, ale o innej godzinie czasu lokalnego widzi go Brian z Australii, Amanda z Kanady i Kali z Mozambiku. Fascynujące i przerażające jednocześnie. Ja to traktuje jako narzędzie. Niektórzy na tym zarabiają całkiem spore sumy, robiąc to, co i tak by robili bez większego wysiłku, inni używają jedynie dla zaspokojenia swojej próżności i uznania. Nie oceniam. Ja jednak wolę wykorzystywać media społecznościowe jako narzędzie marketingowe, które mi osobiście w dużej mierze pomaga prowadzić firmy i projekty, i koniec końców zarabiać pieniądze. Jako zawodowy fotograf, a jednocześnie osoba proaktywna i idąca z duchem czasu, nie obrażam się na takie, jak Ty to określiłeś, „zbanalizowanie” fotografii. Zwłaszcza że ja raczej prezentuje jednak fotografie zrobione profesjonalnym sprzętem, a jedynie je wrzucam na media społecznościowe. Może nieco inaczej się sprawa ma w przypadku Instagrama, ale taka jest jego charakterystyka. Jednakże od momentu, kiedy aparaty nie były już wielkimi skrzynkami z miechami i wielkim statywem, do transportu których potrzeba było asystenta, zjawisko „banalizacji” było, tylko teraz widzimy to jak w soczewce, bo urządzenia do rejestrowania i publikowania obrazu się potężnie upowszechniły. Teraz każdy może mieć swoją galerię, portfolio lub publiczny album z milionem grymasów twarzy, z dziubkami na czele. Dawniej jedyną droga dotarcia do widza była galeria lub tego typu miejsca do prezentacji wywołanych bądź wydrukowanych prac. Było to więc na pewno bardziej elitarne, co ma różnorakie skutki, ale to temat na osobny wywiad.
Jakub: Opisz, proszę, jak wygląda Twój przykładowy plener fotograficzny. Załóżmy, że wybierasz się w teren wykonać fotografie krajobrazu, na przykład w niedalekich od Muszyny Górach Leluchowskich. Jak wygląda taki dzień? Jak się przygotowujesz?
Konrad: Jeśli jest to wyjście lub wyjazd na wschód słońca, wiąże się to albo z całkowitym brakiem snu, albo z wstawaniem w środku nocy. Świetnie mi się pracuje wieczorami i nocą. Jestem typową sową i lubię pospać w czasie, gdy inni już funkcjonują, ale ja za to jeszcze pracuję, gdy inni już dawno śpią. Z tego też powodu często w ogóle nie wybieram się spać, zwłaszcza gdy wybieram się nieco dalej, np. w Tatry, trzeba wtedy wyjechać z Krynicy około północy, lub godziny pierwszej, w zależności od pory roku i konkretnego miejsca, w które chcę się dostać. Gdy w grę wchodzą bliższe rejony, typu wspomniane przez Ciebie Góry Leluchowskie, które kocham najbardziej ze względu na pewien bliski memu sercu szczyt w nich położony – Malnik, jest to zdecydowanie później. O ile w lecie fotogeniczny brzask, czyli chwilę przed wschodem słońca, zaczyna się około godziny 4, o tyle miesiącach zimowych jest to już godzina 6-7. W takim przypadku z domu zbieram się około 2 godziny wcześniej przed tymi momentami.
https://www.facebook.com/odkryjbeskid/photos/a.1230178080460253/1751948741616515/?type=3&theater
Jakub: Z jakich zdjęć jesteś najbardziej dumny? Gdzie Ci się najlepiej fotografuje?
Konrad: Może to zabrzmi jak fałszywa skromność, ale rzadko jestem bardzo zadowolony, a co dopiero dumny ze swoich zdjęć. Najbardziej natomiast jestem dumny z siebie, gdy uda mi się wyczuć warunki i trafić w okno pogodowe, będąc przy tym jeszcze w odpowiednim miejscu. Cała reszta to rutyna, doświadczenie i solidny, myślę, warsztat. Jestem, natomiast, na pewno dumny, w jaki sposób prezentuję swoją twórczość i w jakim kontekście chcę ja promować w przyszłości. Jest to w formie wystaw i publikacji, lub ostatnio zaprojektowanego przez nas nowego produktu wydawniczego – magazynu promującego Beskid Sądecki w Polsce i za granicą. W dużej mierze jest on oparty o mój materiał fotograficzny, co sprawia mi dużą satysfakcję.
Jeśli chodzi o miejsca, w których mi się najlepiej fotografuje, nie odkryję Ameryki mówiąc, że im wyżej i bardziej przestronnie, tym lepiej. Z jednej strony szkoda, ale w naszym regionie mamy już coraz mniej przestrzennych panoram widokowych z powodu zarastających polan, a żeby móc doświadczyć widoku 360°, trzeba się doprawdy postarać… albo wejść na którąś z wież widokowych, których w Beskidzie Sądeckim nie brakuje, co też bardzo lubię. Niemniej, nie tylko panoramami człowiek, taki jak ja, żyje. Ciekawymi obiektami do fotografowania są też miejsca związane z wodą, rzeki, strumienie, wodospady, gdzie można się trochę więcej pobawić z dłuższym czasem naświetlania, co daje magiczne efekty. Temat lasu, których u nas nie brakuje, jest też niezgłębionym tematem. O każdej porze roku i dnia wygląda on inaczej. Lubię się zapuścić w leśne ostępy i zgubić się z aparatem wśród paproci i drzew.
Jakub: Teraz może przejdźmy do drugiej części rozmowy, równie ciekawej, ponieważ jesteś pomysłodawcą i redaktorem magazynu „Odkryj Beskid Sądecki”, którego pierwszy, premierowy numer ukazał się latem tego roku. Czy możesz przybliżyć czytelnikom, czym dokładnie jest magazyn i o czym można w nim poczytać?
Konrad: Opowiem nie o tym, czym jest, a czym zdecydowanie nie jest, ponieważ spotykam się z różnymi określeniami. Na pewno nie jest katalogiem ani broszurą, jak czasem ktoś tak go określa, nie do końca zdając sobie sprawę z różnic. Nie jest też przewodnikiem – nie taka jest jego funkcja. Jest natomiast pełnoprawnym magazynem branżowym z mnóstwem ciekawej i merytorycznej treści opracowywanej przez naszych specjalistów i pasjonatów. Jako że nasz magazyn wydawany jest w tematyce podróżniczej, fotograficznej i lifestyle’owo-biznesowej, znajdziemy tam przekrojowo bardzo różnorodny materiał, by zaspokoić gusta szerokiej rzeszy czytelników. Mamy w redakcji 10 redaktorów i kilkunastu partnerów biznesowych, i luźniejszych współpracowników dostarczających nam różnego typu treści, od tekstów po fotografie. W związku z tym, tematyka jest bardzo przekrojowa i wiąże się nie tylko z turystyką, ale również z lżejszymi tematami dotyczącymi np. sportu, sposobu życia, ludzi, kultury, trendów i inspiracji.
Jakub: Jak wyglądały prace przygotowawcze przed wydaniem pierwszego numeru? Ile czasu zajęło łącznie złożenie całego składu?
Konrad: Jest to bardziej złożone, ale mogę określić, kiedy zakiełkowała mi pierwsza myśl o stworzeniu samej formy magazynu. Był to luty 2019 roku. Potem przez 2 miesiące prawie nic się nie działo w tej kwestii, natomiast od kwietnia ostro się zabraliśmy do pracy. Jako że miałem do czynienia z organizacją tego typu pracy i takiego wydawnictwa pierwszy raz w życiu, wszystkiego pod tym kątem musiałem się dowiedzieć i nauczyć, a jak możemy się spodziewać, trudno znaleźć gotową receptę na zorganizowanie tak złożonego i specyficznego projektu. Na szczęście będąc przedsiębiorcą i osobą stawiająca na efekt, wiedziałem, że nikt niczego na pewnym etapie nie zrobi za mnie. Zabrałem się zatem za kompletowanie informacji, jak w ogóle się za to zabrać. Doradziłem się kilku świetnych osób, które są bardziej doświadczone ode mnie i biznesowo, i w innych kwestiach ściśle związanych z samą organizacją całego przedsięwzięcia. Poskładałem te klocki w jedną całość i z wieloma perturbacjami po drodze wydaliśmy nasz magazyn w sierpniu tego roku. Nauka i doświadczenie nabyte w tym procesie uważam za bezcenne w mojej drodze zawodowej. Oczywiście nie byłoby tego wszystkiego w takim kształcie i formule, gdyby nie mój wspaniały zespół, którego bardzo efektywną częścią jest moja żona, Ewelina. Dziękuję jej za nieocenioną pomoc podczas długich, letnich nocy spędzonych nad składem projektu, korektach tekstu, tłumaczeniach i wielu, wielu innych zajęciach. Reszty zespołu również nie mógłbym pominąć i każdy ze stałych redaktorów, i bardziej luźnych współpracowników miał w to swój cenny wkład.
https://www.facebook.com/odkryjbeskid/photos/a.1298044713673589/1684199015058155/?type=3&theater
Jakub: Jak oceniasz efekt finalny? Jesteś dumny? 🙂
Konrad: Gdy ucichł już strach, niepewność i wyczekiwanie, czy wszystko będzie w porządku, i z organizacją sponsorów, i z projektem, i z wydrukiem i potem dystrybucją, przyszedł czas na uświadomienie sobie sprawy, co tak na prawdę się wydarzyło. Że człowiek jest w stanie i może, jeśli tylko ma motywację, robić rzeczy niesamowite. Że „zrobił to”, że osiągnął założony, myślę, dość ambitny cel, że zaczęły spływać wyrazy uznania i pochwał… wtedy mogę powiedzieć, że z czystym sumieniem poczułem dumę. Ale poza własną, powiedzmy, egoistyczną satysfakcją, dumę też z tego faktu, że tworzymy jakąś nową wartość. Z tego, że promujemy na szeroką skalę nasz piękny region, że dajemy naszym partnerom biznesowym nową przestrzeń i medium do promowania swoich miejsc, usług i produktów, które są zgodne z naszą misją, brzmiącą – „Odkryj Beskid dla siebie, pokaż go na swój sposób innym”. Tak, jestem cholernie dumny, jeśli mogę się tak wyrazić w Waszym medium. 🙂
Jakub: Jakie masz plany na przyszłość w związku z magazynem? Czy pojawi się w nim również tematyka łemkowska? No i wreszcie, kiedy premiera kolejnego numeru i czym nas jeszcze zaskoczysz?
Konrad: Pod kątem planów rozwojowych chciałbym to zawrzeć w enigmatycznej frazie „sky is the limit” (niebo jest limitem, czyli tak naprawdę nie mamy limitu). Ale czuje się w obowiązku trochę skonkretyzować te słowa, bo taki konkret dla Was mam. Jesteśmy na ukończeniu zimowej edycji naszego magazynu, który wprowadzamy już do sprzedaży w dystrybucji ogólnopolskiej oraz w punktach sprzedażowych na Sądecczyźnie. Równolegle będziemy prowadzić sprzedaż wysyłkową oraz sprzedaż w formie cyfrowej, na wszystkie urządzenia mobilne. Wszystkie informacje na ten temat na bieżąco będziemy przekazywać naszymi kanałami, głównie na facebooku, na fanpage’u Odkryj Beskid Sądecki oraz na www.odkryjbeskid.pl.
Natomiast jeśli chodzi o Łemków, są dla nas i dla całego regionu nieodłączną i istotną częścią historii, tradycji ale i obecnych czasów w Beskidzie Sądeckim. Przewidujemy dla nich miejsce w naszym zimowym wydaniu, w mam nadzieję ciekawym dla nich i innych czytelników ujęciu, poprzez kuchnię, ale nie tylko. Zachęcam do zapoznania się z naszym magazynem po jego wydaniu, po 20 grudnia tego roku.
Jakub: Gdzie obecnie można zdobyć magazyn? W jakich miejscach jest on dystrybuowany?
Konrad: Na tę chwilę może być już problem z dostaniem go w tradycyjnych punktach dystrybucji. Chętnie natomiast wyślemy jego elektroniczną wersję po zgłoszeniu się na maila: redakcja@odkryjbeskid.pl, magazyn dostępny jest również pod tym linkiem.
https://www.facebook.com/odkryjbeskid/photos/a.1230178080460253/1724649737679749/?type=3&theater
Jakub: Na koniec każdej rozmowy, niemal tradycyjnie, pytam każdego z rozmówców o ulubione, sekretne miejsce w rodzinnych okolicach. Zatem wróćmy jeszcze na chwilę do Muszyny i okolic. W jakie miejsce w swoich stronach lubisz najchętniej wracać i dlaczego?
Konrad: Była już o nim mowa w tym wywiadzie, piszę również o nim w letnim wydaniu magazynu na pierwszych stronach dotyczących moich foto-inspiracji. Jest to góra Malnik nad Muszyną, z niesamowitą panoramą Doliny Popradu, Beskidu Sądeckiego i Tatry w koronie tego horyzontu. Coś niezapomnianego zarówno o wschodzie, jak i zachodzie słońca. Gorąco polecam, można dojechać tam nawet autem osobowym niemal na sam szczyt, jeśli nie mamy zbyt dużo czasu.
Jakub: Dziękuję serdecznie za rozmowę i życzę sił i motywacji przy pracy nad kolejnymi numerami magazynu „Odkryj Beskid Sądecki”.
Konrad: Dziękuję serdecznie, mam nadzieje, że to nie ostatnie nasze spotkanie w tym temacie. Pozdrawiam serdecznie cała Waszą redakcję oraz społeczność łemkowską. Życzę zarówno Tobie, jak i całemu zespołowi owocnej i efektywnej pracy nad Waszym wspaniałym medium. A czytelników zapraszam do zapoznania się z naszym magazynem zimowym po 20 grudnia.
Odkryj Beskid Sądecki:
Strona www: https://magazyn.odkryjbeskid.pl/
Facebook: https://www.facebook.com/odkryjbeskid/
Instagram: https://www.instagram.com/odkryjbeskid/