Po obchodach upamiętniających 70. rocznicę najbardziej haniebnego w historii Łemków wydarzenia, które odbyły się w dniach 28-30 kwietnia, każda młoda osoba, przynależąca do mniejszości łemkowskiej, powinna wiedzieć więcej o akcji „Wisła”. Bardziej uwrażliwić się na cierpienie, które dotknęło nasz Naród, zrozumieć, że operacja, która zaczęła się 29 kwietnia 1947 roku trwa do dziś, a ofiary to My – Łemkowie, bezpaństwowy naród, obdarty z kultury, języka, i tradycji, pozbawiony oświaty.
Można powiedzieć, że operacja „Wisła” podzieliła historię Łemków na 2 części – tą przed 1947 i po 1947 roku. Przed nią – kiedy Łemkowie żyli sobie wspólnie w gromadzie, była to głównie wiejska społeczność, żyjąca po północnej stronie Karpat – na łemkowskiej części Rusi Karpackiej. Ludzie, którzy nikomu nie zaszkodzili, a jeśli przyjrzeć się ich historycznym dziejom, nie raz byli pomiatani, znieważani, pomijani w historii, a ich terytorium było ciągle krojone, aż w końcu zupełnie odebrane. Był to naród „niewygodny” dla innych. Etniczna czystka, którą władze komunistyczne Polski przeprowadziły 1947 roku poprzez wysiedlenie i pełną asymilację narodu łemkowskiego, miała na celu w taki sposób złamać psychikę tych osób, aby bały się wspominać to, kim są. Komuniści nie uznawali Łemków. Dla nich byli to Ukraińcy, którzy mieli działać na szkodę powojennego państwa polskiego i których należało wysiedlić, zasymilować. Doprowadzić do ich kompleksowego wynarodowienia. Akcja, która miała zniszczyć ukraińskie podziemie, stała się tragedią innego narodu, niewinnych ludzi, którym spokojne, gromadzkie, bogate kulturowo życie było z dnia na dzień odebrane. Kiedy 29 kwietnia 1947 roku wojsko natarło na Łemkowynę i brutalnie kazało się Łemkom wynosić, w oczach mieszkańców pojawił się strach, nikt nie znał przyczyny takich postanowień. Nie zwracając na to uwagi, posłusznie zaczęli się pakować i opuszczać swoje domy, swoje rodzime ziemie. Wiatr cicho kołysał zboże na polu, lasy szumiały jakoś inaczej… jak by cała Łemkowyna żegnała się na zawsze ze swoimi odwiecznymi mieszkańcami. Zagnali Łemków do wozów, później wywieźli. Tylko łzy cicho spływały im po twarzach…
Część ludzi trafiła do obozu w Jaworznie, innych ulokowano na poniemieckich ziemiach północnej i zachodniej Polski. Akcja „Wisła” obdarła nasz naród z tysiącletniego bogactwa – z ojczyzny, języka, kultury, tradycji i ludzi. W Centralnym Obozie Pracy w Jaworznie zginęło ponad 100 osób, w tym Łemkowie. Operacja, która chciała całkowicie zniszczyć nasz naród. Ale nasi ludzie nie dali się zniszczyć. Choć było im ciężko, świadczyli za swoje, przekazywali wartości łemkowskie z pokolenia na pokolenie.
Akcja „Wisła” jest realizowana po dziś dzień, a jej tragiczne następstwa odbijają się na młodym pokoleniu. Wydawało by się, że być Łemkiem w naszych czasach nie powinno być takie trudne, jak było dla naszych przodków po wysiedleniu. My nie musimy ukrywać naszego pochodzenia, po swojemu mówić szeptem, żeby nikt na około nie słyszał. A i tak, duża część młodych wstydzi się tego, kim jest, nie ma szacunku do swojego. Nie używa swojego języka, nie interesuje ich dola przodków, nie umie czytać i pisać po łemkowsku. Akcja „Wisła” dla większości młodych jest tylko tragicznym faktem historycznym. Już prawie zapomnianym, pradawnym. Została nas garstka i powinniśmy wspólnie łączyć się w pamięci, żeby nie pomagać zupełnie przepaść naszemu Narodowi.
Tylko czym jest ta pamięć? Pamięć – to nie tylko zdawanie sobie sprawy, z tego co stało się w 1947 roku. Pamięć – to przede wszystkim nie zapominać o tym, kim się jest, o swojej kulturze, języku, rodzimych ziemiach. Łemkowie dzisiaj są podzieleni. Tak jak dawne władze komunistyczne sobie zaplanowały, żeby ich rozrzucić po świecie, zasymilować to wielkim stopniu się im to udało. Łemkowie zostali rozproszeni, stracili rodzime ziemie, rodzimą Łemkowynę – naszą wspólną przestrzeń kulturową. Ale tak naprawdę, tylko formalnie. Bo żyje ona w naszych sercach, w sercach młodych ludzi, którzy przyjeżdżają w góry, kiedy tylko mają możliwość. Niektórym młodym ludziom dane było dorastać, wychowywać się już na Łemkowynie, bo ich rodzice, dziadkowie tu wrócili. Niestety, większa część została na zachodnim terytorium. Dlatego też dzisiejsza młodzież jest podzielona. Inaczej jest wychować się wśród swoich gór w dodatku w rodzinach, gdzie od małego brzmi język łemkowski, śpiewa się nasze rodzime łemkowskie pieśni, a w niedzielę chodzi się modlić do swojej cerkiewki. Dorastanie w takim środowisku, gdzie od najmłodszych lat jest się wśród łemkowskich zwyczajów, sprawia, że jest to większa szansa, aby otrzymać głęboko zakorzenioną miłość do swojego. Gorzej mają młodzi, wychowani na zachodzie, daleko od swojej ojczyzny, daleko od szumu górskich lasów, szmeru potoków, śpiewu górskich ptaków, kiedy wychodzą przed dom, nie mają możliwości usłyszeć rodzimej mowy, kiedy to sąsiad zza miedzy woła do nas po swojemu: „Dobryj den!” (Dzień dobry!). To rzadko zdarza się już i na Łemkowynie. To nie jest wina tych młodych ludzi, gdzie przyszło im mieszkać. To właśnie tragiczne konsekwencje haniebnej akcji „Wisła”.
Już co raz mniej ludzi potrafi czytać, pisać, a nawet mówić po swojemu. Z czego to wynika? Sadzę, że w dużej mierze od wychowania przez rodziców. Do ich obowiązku należy uczyć swoje dzieci od małego rodzimej mowy, żeby w domu zawsze słyszeli język łemkowski, a oprócz tego posyłali swoje dzieci na naukę języka łemkowskiego już od najmłodszych lat. Tylko czy to tak łatwo w dzisiejszych czasach posyłać dziecko na lekcje języka łemkowskiego. Niestety nauczycieli jest co raz mniej. Niektórzy mają jeszcze możliwość uczyć się do swoich dziadków, babć, ale nie każdemu jest już to dane. Czas płynie niemiłosiernie, a razem z nim odchodzi co raz więcej ludzi starszej generacji. Ludzi, którzy przeżyli straszne czasy wysiedleńcze. Ludzi, którzy znali jeszcze ten macierzysty język łemkowski. Bo ile z tego języka się zachowało. Ten, którym się dziś posługujemy jest w coraz mniejszym stopniu bliski prawdziwemu łemkowskiemu językowi. Wszystko się zatraca, a doprowadza do tego nasza obojętność, brak zainteresowania swoimi korzeniami. Zrozumiałe, że żyjemy dziś w czasach wielkiego pośpiechu, ale to nas nie usprawiedliwia. Zatrzymajmy się od czas do czasu. I zastanówmy się. Zastanówmy się nad tym, do czego to wszystko prowadzi i czy ten pośpiech jest tego wart. Bo jeśli zupełnie zapomnimy o swoim, to czym było poświęcenie naszych przodków, ich wielka odwaga, żeby świadczyć za swoje pomimo zakazów tamtejszej władzy. Co raz mniej ludzi już mówi po swojemu. Sadzę, że warto tutaj zwrócić uwagę na to, że trochę lepiej jest na Łemkowynie, a gorzej sytuacja wygląda na zachodzie. W górach, gdzie by się Łemkowie nie spotkali, zawsze mówią po swojemu. Na zachodzie już rzadko kiedy słyszy się rodzimą mowę. A jeszcze smutniejsze jest to, że wielu z tych ludzi nie mówi po swojemu, bo po prostu nie umie.
Dzisiaj, ogólnie, o Łemkach jest dość głośno, o istnieniu naszego narodu wie co raz więcej ludzi. Zespoły łemkowskie propagują naszą muzykę poprzez występy i to nie tylko w kraju, ale i po za jego granicami. Są wśród nas i młodzi Łemkowie, którzy zaszli bardzo daleko, na największe sceny – i tam nie zapominają i świadczą o swoim pochodzeniu jak tylko mają możliwość. Funkcjonuje dzisiaj radio łemkowskie, w którym również udzielają się młodzi Łemkowie, a na Uniwersytecie Pedagogicznym w Krakowie można studiować język łemkowski. Mamy już wiele możliwości, a jedyne, czego potrzebujemy, to żebyśmy my, młodzi ludzie, o swoim nie zapominali. Powinniśmy być wdzięczni naszym przodkom, którzy, choć zakazane im było mówić – mówili. Nie bali się i uczyli swoje pociechy łemkowskich wartości. Dzięki temu – dziś JESTEŚMY.
Kiedy zapytamy o akcję „Wisła” starszego człowieka, już samo wspomnienie tych wydarzeń wzbudza w nim wielkie emocje. Łzy same cisną się do oczu. Znaleźć dzisiaj młodego człowieka, w którym w tym obszarze pojawią się podobne emocje, raczej było by ciężko. Dla nas, młodego pokolenia, te wydarzenia na pewno są ważne, ale sądzę, że trochę inaczej je postrzegamy, niż starsi. My czujemy się oszukani. Czujemy się pokrzywdzeni dolą, czujemy wielką niesprawiedliwość i złość do tego, co działo się w 1947 roku. Niewinny naród, któremu wszystko odebrali. Potraktowali brutalnie, bezpodstawnie zaliczyli do Ukraińców i wyrzucili z rodzimych ziem.
Tyle czasu minęło, a na wielu przestrzeniach nasz naród nadal jest pomijany, znieważany. Można powiedzieć, że Wisła, niestety, ciągle płynie. Są tacy, którzy w ślad za komunistami, nadal zaliczają nas do Ukraińców. Swoich rodzimych ziem nie odzyskaliśmy. Tablice z łemkowskimi nazwami wsi są co chwile niszczone. Marnieje nasza oświata. Takich przykładów znieważania naszego narodu znalazło by się więcej. Wszystko to może prowadzić tylko do jego powolnego wygasania. Dlatego powinniśmy walczyć o swoje. „My biedni już z dziada, pradziada…”, od początku naszego istnienia wiatr wieje nam w oczy, ale nie poddawajmy się. Bądźmy dumni z tego, że jesteśmy Łemkami. Szanujmy się, zaświadczajmy o swoim, wracajmy na Łemkowynę i twórzmy ją od początku, żeby odrodziła się nasza ojczyzna, ta, którą bezpodstawnie nam odebrano.